czwartek, 14 sierpnia 2014

Przeznaczenie [2].





  Otwierając zaciśnięte powieki, wciąż trwałem w nieświadomości wydarzeń, które kilka godzin wcześniej wywróciły moje życie do góry nogami. Dopiero kiedy zdałem sobie sprawę, że coś zimnego i mokrego przylega do mojego czoła, ocknąłem się pozwalając tym samym wszystkim wspomnieniom wrócić na swoje miejsce. Westchnąłem ciężko, przykładając rękę do swojej głowy i zdejmując z niej ręcznik, który jak się okazało był własnością pewnej zielonookiej blondynki, uśmiechającej się do mnie nieśmiało. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że klęczy ona obok mnie, przyglądając mi się z troską i niepewnością. Już wtedy zapałałem do niej sympatią.
-Bill, obudził się...-zwróciła się w stronę szczupłego, czarnowłosego chłopaka, który zdenerwowany siedział nieopodal, paląc papierosa.
-Mówiłem ci, żebyś go zostawiła, mamy już dość swoich problemów. - Ton jego głosu był tak szorstki i oziębły, że przez moje ciało przebiegły nieprzyjemne dreszcze. - Nie znamy go i nie możemy od tak po prostu mu zaufać.
Nie zwracając uwagi na słowa Czarnego, próbowałem wstać, jednak ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Znów poczułem zawroty głowy, które uniemożliwiały mi jakiekolwiek ruchy, a z nosa popłynęła mi krew. Przestraszyłem się, wycierając ręką ciecz, jednak nie dałem niczego po sobie poznać. Chciałem zachować kamienny wyraz twarzy do samego końca. Od zawsze taki byłem - nie lubiłem okazywać innym swoich słabości. Tego właśnie nauczył mnie ojciec.
-Odchyl głowę do tyłu - zaczęła dziewczyna, próbując mi pomóc. - Nazywam się Amanda, a to jest mój chłopak Bill. Pomogliśmy ci kiedy straciłeś przytomność... Nie mamy telefonu, żeby wezwać karetki, ale jeśli źle się czujesz...
-Wszystko jest w porządku - przerwałem jej. - Naprawdę. Nie martw się o mnie.
    Z wyrazu jej twarzy udało mi się odczytać, ze nieco się uspokoiła. Byłem jej wdzięczny za troskę, którą mi okazała. Odłożyła gitarę, mimo, że do tej pory trzymała ją kurczowo przy sobie.
-Grasz trochę? - zapytałem odruchowo, z powrotem opierając głowę o kafelki. Wciąż było mi niedobrze, a z każdą chwilą czułem się coraz gorzej.
- Staram się... - Odparła nieco zmieszana, rumieniąc się delikatnie. - Zarabiam w ten sposób. Znaczy ja tylko przygrywam Billowi, kiedy śpiewa...
  Przeniosłem wzrok na chłopaka, który właśnie podnosił się ze swojego miejsca, przez chwilę patrząc mi prosto w oczy. Zagryzłem wargę. Jego spojrzenie, choć chłodne, było idealne. Zresztą jak cały on. Długie czarne włosy, ozdobione gdzieniegdzie białymi pasemkami opadały bezwładnie na szczupłe ramiona, dodając delikatnej twarzy odrobinę drapieżności, a drobna sylwetka skutecznie przyciągała moją uwagę. 
- Jestem Tom - przedstawiłem się po chwili ciszy, uświadomiwszy sobie, że nie zrobiłem tego wcześniej. - Tom Kaulitz.
Czarny spojrzał na mnie zdziwiony, jednak nie odezwał się nawet słowem.
-Kaulitz?- zapytała zdziwiona dziewczyna - Bill nosi identyczne nazwisko.
- Zwykła zbieżność nazwisk - wtrącił się Czarny, podając się dziewczynie rękę - Wstań Amanda, wracamy do mieszkania, zaczyna się robić zimno, na pewno nic więcej już dziś nie zarobimy.
- Nie możemy go tak zostawić! - stanowczy ton dziewczyny, przyprawił mnie o kolejną porcję dreszczy. - Będę miała wyrzuty sumienia...
Chłopak westchnął cicho, biorąc do ręki gitarę Amandy i patrząc na nią wymownie.
- Zrobiliśmy już wszystko co mogliśmy, nic tu po nas.
  Poczułem wstyd. Jeszcze gorszy niż w chwili, gdy ukradziono mi telefon, gdy z własnymi problemami zostałem całkiem sam. Nigdy nie znalazłem się w podobnej sytuacji i zupełnie nie potrafiłem się w niej odnaleźć. Odwróciłem głowę, chowając ją w szeroki kaptur.
- Jak się tu znalazłeś? - Zwróciła się do mnie blondynka, nie zwracając uwagi na swojego ukochanego.
Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Byłem świadom jednego - nie mogłem wyznać im prawdy. Oboje nie wyglądali na ludzi, którzy mogliby zrozumieć moja sytuację. Skoro okazali się moją ostatnią deską ratunku, nie chciałem być postrzegany przez nich jako rozpieszczony dzieciak z dobrego domu. Musiałem skorzystać z szansy, jaką ofiarował mi los.
- Mieszkałem z przyjacielem, jednak on...Parę dni demu zmarł. Nie miałem dokąd pójść, a po drodze spotkałem swoich dawnych wrogów, stąd te rany, ten dworzec był najbliżej, a...- nie dokończyłem, po dziewczyna stanowczo mi przerwała.
- Idziesz z nami. - oznajmiła, podając mi rękę - Co prawda nie mieszkamy w jakichś luksusach, ale na pewno będziesz miał gdzie spać.
   Kłamstwa nigdy nie przychodziły mi z trudem, jednak teraz miałem wyrzuty sumienia. Naprawdę! Ta dziewczyna była odzwierciedleniem dobra, a ja wykorzystałem je w bardzo podły, nawet jak na mnie sposób.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł...-szepnąłem tylko, posyłając Amandzie delikatny uśmiech. - Dam sobie radę. Idźcie już, naprawdę zrobiło się późno.
-Wstawaj i zbieraj się, bo zaraz zmienię zdanie. - Czarny odezwał się do mnie, wyciągając rękę w moją stronę. - Tylko szybko.
Nie trzeba mi było powtarzać dwa razy.

*


   Już w chwili, gdy pierwszy raz zobaczyłem tego chłopaka wiedziałem, że nie stanie się on tylko krótkim epizodem w moim życiu. W powietrzu wyraźnie wyczuwałem kłopoty i napięcie, które natychmiast się między nami utworzyło. Od razu postanowiłem sobie, że wyznaczę między nami niewidzialną barierę, której żaden z nas będzie miał prawa przekroczyć. Tylko dystans mógł sprawić, ze wyjdę z tej sytuacji zwycięsko.
   Gdyby nie Amanda, spełniłbym swój plan w stu procentach, a potem jak gdyby nigdy nic wróciłbym do domu i spokojnie położył się spać. Jej wrażliwość i dobre serce jednak już wkrótce stały się powodem mojej klęski, stawiając mnie na straconej pozycji. No ale z drugiej strony miała rację... Nie mogliśmy zostawić tego chłopaka na pastwę losu.
   Od początku wzbudzał we mnie pewne emocje. I nie była to zwyczajna litość, lecz uczucia, których próbowałem wyzbyć się od ponad dwóch lat. Swoją obecnością obudził we mnie moją ciemną stronę, z którą do tej pory nieustannie walczyłem. A ja, jak to zwykle ja, cholernie się tego bałem.
   Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Nie miałem ochoty do nikogo się odzywać i choć szczerze chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tym chłopaku, to uparcie wmawiałem sobie, że jego życie kompletnie mnie nie interesuje. Tak było wygodniej.
   Spodziewałem się tego, że Gustav, Anne i Georg od dawna już spali, więc otwierając drzwi do mieszkania próbowałem zachowywać się najciszej, jak potrafiłem. Zdjąłem z siebie kurtkę, zrzucając ją gdzieś na stertę kartonów, które służyły nam za szafę i szybkim krokiem udałem się w stronę łazienki. Ciepły prysznic był w tym momencie tym, czego pragnąłem najbardziej.


*


   Kiedy wszedłem do środka, czułem się co najmniej nieswojo. I nie chodziło mi wcale oto, że Bill potraktował mnie jak powietrze, od razu gdzieś znikając. To, co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
   W przedsionku dostrzegłem trzy pary butów, z czego wywnioskowałem, że razem ze mną, Amandą i Czarnym w mieszkaniu jest sześć osób. Sześć osób na około trzydziestu metrach kwartowych, w które wliczał się duży pokój - gdzie pozostała trojka spała na rozłożonych materacach - kuchnia i łazienka. Mimo, że wszędzie panował idealny porządek, nie licząc kurtki Billa, którą rzucił gdzieś w kąt, to wszystko tutaj składało się w jeden wielki nieład. Nigdzie nie dostrzegłem żadnej szafy - każdy z lokatorów miał własny, podpisany swoim imieniem karton, w którym znajdowały się jego rzeczy. W oknach nie wisiały  firanki, a malutki telewizor stał w rogu pokoju na podłodze. Westchnąłem ciężko, z całego serca współczując tym ludziom. Dopiero po krótkiej chwili uświadomiłem sobie, że ten obraz stanie się teraz częścią również mojego życia. Przynajmniej przez jakiś czas.
- Rozgość się, zaraz przygotuję Ci miejsce do spania. - szepnęła Amanda, próbując znaleźć jeszcze jeden materac. - Mieszkają z nami jeszcze nasi przyjaciele, ale przedstawię Ci ich jutro, nie ma sensu ich budzić, na pewno są bardzo zmęczeni... Jesteś głodny? Jeśli tak, to nie krępuj się, nasza lodówka jest otwarta dla każdego.
- Nie nie, dziękuję, nie trzeba...- Odpowiedziałem jej cicho, kładąc swoje rzeczy w kącie. - Jeśli mógłbym, chciałbym się tylko wykapać. Muszę się pozbyć z siebie tej krwi...
- Poczekaj, aż Bill zwolni łazienkę i idź śmiało. Na podłodze leżą ręczniki, na pewno znajdziesz coś dla siebie.
Uśmiechnąłem się do niej lekko, zabierając z jej rąk materac, który właśnie znalazła i położyłem go nieopodal, chwilę później dołączając do niego również poduszkę i ciepłą kołdrę.
 Marzyłem o tym, by móc znaleźć się już pod nią.
    Chwilę później drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich stanął Bill, ubrany w luźne dresy i spraną koszulkę. Posłał mi jedynie krótkie spojrzenie, wymijając mnie i skradając swojej dziewczynie krótki pocałunek.
- Dobranoc, Amanda.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Dobranoc, Bill...

  Zamknąłem za sobą drzwi, chcąc jak najszybciej znaleźć się już pod prysznicem i zmyć z siebie cały ciężar tego dnia.

*


   Pierwszy raz od dłuższego czasu, tej nocy miałem problemy ze snem. Mój materac znajdował się między Amandą i śpiącym na samym brzegu Tomem. Przyglądałem się jego śpiącej twarzy w skupieniu. Był niespokojny. Jego obecność mnie dezorientowała i choć naprawdę chciałem zasnąć, to po prostu nie mogłem. Bez zaschniętej krwi na jego twarzy i przeszywającego na wskróś spojrzenia wyglądał całkiem inaczej, niewinnie. Coś jednak mi w nim nie pasowało i wiedziałem, że muszę jak najszybciej dowiedzieć się, co jest powodem mojego niepokoju. Westchnąłem ciężko nieświadomy tego, że z czasem okaże się on być jak najbardziej uzasadniony.






Dzisiaj krótko, ale musiałam podzielić to wszystko na dwie części. Kolejną postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu. Czekam na wasze opinie :)





3 komentarze:

  1. Ciekawe...Bill wydaje mi się na takiego człowieka co mało kogo do siebie dopuszcza.
    A ta cała Amanda nawet fajna jest. Pomogła Tomowi.
    Jestem ciekawa co Bill zrobi teraz względem Toma. On tego tak nie zostawi raczej.
    no nic... Weny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę podoba mi się to, jak piszesz, a piszesz naprawdę dobrze - a to lubię. Po prostu czuć, że długo już w tym jesteś. A co do samej treści: Tom niewinny? Hah, nie pasuje mi to do niego, ale miła jest taka odmiana. :D A jeśli chodzi o Billa - podoba mi się to, jak go tutaj opisałaś, ale dziewczyna, serio? ;-; Chociaż wyczuwam, że Bill nie jest do końca hetero, bo jak w końcu sam powiedział - Tom obudził w nim uczucie, które ukrywa od dwóch lat, soo... No i lubię też samą Amandę, chociaż jest z Billem. Nie wiem co mogę Ci jeszcze napisać. Na pewno niecierpliwie czekam na dalszą część.
    Weny życzę!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju, bardzo ciekawy pomysł na twc zapowiada się, jestem za! juz się nie mogę doczekać aż coś zacznie się dziać między nimi <3

    OdpowiedzUsuń